poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Opowiadanie ;>

     Tegoroczne święta zapowiadały się tak samo jak poprzednie. Sprzątanie, gotowanie i cały ten zamęt. Mama mówiła, że to ma nadać "świąteczną atmosferę". Ale tak naprawdę nigdy jej nie czułam. Koniec końców rodzice i tak kłócili się w Wielkanoc. To wcale nie pomagało mi w poczuciu tej wyjątkowej atmosfery.
     Dzisiaj rodzice wyjechali na WIELKIE zakupy do Tesco. Pewnie znowu szukają dla mnie prezentu, choć tyle razy im mówiłam, że niczego nie potrzebuję.
     Nagle zadzwonił dzwonek u drzwi. To nie mogli być rodzice, bo wyjechali około 10 minut temu. 
    -Kto tam? - zapytałam niepewnym głosem.
    -Przesyłka - usłyszałam odpowiedź.
    -Ehmm.. - otworzyłam drzwi - A czy muszę coś zapłacić?
    -Nie, nie musisz. To tylko mała paczuszka.
     Kiedy listonosz wyszedł, od razu zabrałam się do rozpakowywania przesyłki. Tak wiem, jestem wścibska. Zawartość paczki mnie zaskoczyła. Był tam malutki, czerwony autobus. Dziwne. Wyjęłam list.
"Kochana Alex. Te święta będą niezapomniane! Jedziemy do Londynu :) Rodzice"
    -Aaaaaaaaa! - wrzasnęłam jak opętana. Zawsze chciałam tam pojechać. Kiedy rodzice wrócili, rzuciłam się im na szyję i porządnie wyściskałam.
     Następnego dnia byłam już spakowana i gotowa do wyjazdu. Nie wierzyłam, że to się dzieje naprawdę. Obraz tylu nieznanych, wyjątkowych, niesamowitych ludzi wciąż tkwił w mojej głowie.
     To był mój pierwszy lot samolotem. Widoki z okna były NIEZWYKŁE. Widziałam całe nasze miasto!
     Kiedy wysiadłam z samolotu zobaczyłam TO WIELKIE MOJE UKOCHANE MIASTO.
     Po zakwaterowaniu rodzice pozwolili mi wyjść na miasto. Oczywiście nie mogłam się za bardzo oddalać. Spacerując po ulicach Londynu czułam się jakoś inaczej. Miałam ochotę krzyczeć z radości. Zaczęłam biegać i podskakiwać. 
     Nagle poczułam, że na coś wpadam. Przestraszona odwróciłam się i zobaczyłam budkę z lodami - a w niej wściekłego właściciela. Mój pierwszy dzień w Londynie zapowiadał się w s p a n i a l e .
Kiedy mężczyzna już otwierał usta, żeby na mnie nakrzyczeć, zza niego wyłonił się młody chłopak. Próbował mnie bronić, jednak nieskutecznie.
    -Czy ty nie rozumiesz jakie straty wyrządziła nam ta dziewczyna?!
    -Ehmm... przepraszam, ale mogłabym jakoś to wszystko zwrócić - wtrąciłam się.
    -Serio? Masz przy sobie 200 euro?
    -Yyyy... nie.
    -To co ty sobie...
    -Tato! Proszę spokojnie - powiedział chłopak - Ona po prostu może przez jakiś czas popracować u nas.
    -Hmm.. w sumie to dobry pomysł. Przyjdź to jutro o 8. Ok?
    -Jasne.
     Od tego dnia zaczęłam tu codziennie przychodzić. Oczywiście rodzicom mówiłam, że idę na spacer, na zakupy. Był tydzień przed Wielkanocą. W codziennej pracy pomagał mi Josh - tak miał na imię owy chłopak. Z dnia na dzień coraz lepiej się poznawaliśmy. Josh okazał się wielkim marzycielem. Planował studiować filozofię. Naprawdę dobrze mi się z nim rozmawiało. W miarę upływu czasu stawaliśmy się najlepszymi przyjaciółmi.
     Wielkanoc zamierzaliśmy spędzić wspólnie. Podstępem nasze rodziny spotkały się razem. Lany poniedziałek załatwił nam sam Londyn - lało jak z cebra.
     Kiedy nadszedł czas pożegnania zostawiłam Joshowi małą karteczkę.
"Do zobaczenia w wakacje :) "


*****
 Takie tam opowiadanie na konkurs dodałam, ale na 100% nic nie wygram, bo nie jest to najlepsze opowiadanie spośród reszty. ;>
Chyba nie będę tamtego opowiadania pisać dalej, bo nie mam natchnienia do tego. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz